środa, 13 czerwca 2012

Jak pies z psem

Borek znów się dziś wykazał.
To najlepszy pies socjalizujący jakiego znam. A nie wygląda. Wygląda jak bandzior. Srebrno płowy pręgowany pit bull, jasne oczy wpatrujące się swidrująco w człowieka. I tak się gapi i tylko wyczekuje na ten jeden krótki moment nieuwagi, który pozwoli mu na skok i ... polizanie nieuważnego człowieka w ucho!
Dziś poszło mu łatwo - uszy Franka są jednak sporo niżej niż moje. Zabawa trwała póki Franek nie zdecydował "Ciociu, może już dość, mam bagno w lewym uchu!"
No i tyle było Borkowej nagrody.
Ale nagroda warta była wcześniejszej pracy z Luną.
Luna jest niezsocjalizowana. Taki trochę półdzikus. Wyjście na spacer to zawsze kilka minut oczekiwania aż zdecyduje się podejść do progu boksu, przekroczyć go, podejść do mnie, obwąchać, dać się dotknąć, zapiąć na smycz i dopiero możemy ruszyć.
Sam spacer też frajda średnia, bo mała suczka ciągnie na smyczy jak porządny traktor. Na spacerze za dużo jest wrażeń więc smakołyki stają się nieinteresujące. Ja jestem na zewnątrz mniej groźna, ale bez spoufalania się.
Poszłyśmy więc na wybiegi - nie za duża, bezpiecznie ogrodzona przestrzeń - z linką treningową sunia przynajmniej może się trochę wybiega. Ale nic, ja na jednym końcu, ona na drugim, piłeczka nie, smakołyki nie, niezwracanie uwagi też nie pomaga. Nie dam rady sama, idę po Borka.
Podbiegł do ogrodzenia, przez płot zaprezentował wszystkie możliwe ukłony, bicie łapami o ziemię, tańce z ogonem, lizanie po pysku i każdy inny sposób powiedzenia "fajna jesteś, bawmy się". Luna te karesy przyjęła z zainteresowaniem, a nawet entuzjazmem, więc otworzyłam furtkę.
Borys ruszył galopem, Luna za nim z warkotem, ja się przygotowuję, żeby jedno łapać, ale jak tylko Luna dogoniła mojego "Bandytę" ten wywalił się kołami do góry i w tej pozycji merda ogonem. No to suczysko ostatecznie zaufało, pac łapami o ziemię i zaczęła się ganianka. Borek zwiewa, Lunka goni, ogony i jęzory powiewają na całych wybiegach.
Ja sobie siadłam w kącie i nie przeszkadzam. Czekam aż się zmęczą i liczę na Borysa. No i się nie przeliczyłam. Jak tylko się zdyszał przytruchtał na pieszczoty i się naprasza na drapanie i tu i tam i przytulić i wsadzić wielki pysk pod pachę i wleźć na kolana i wszystko.
Nie minęło 5 minut gdy poczułam, że pod rękę pcha mi się drugi pysk :), i niucha, i się nie odsuwa przy głaskaniu, nawet jakieś smakołyki pochłania.
Dzięki Borek, znów ułatwiłeś mi pracę :)
Dziś cały dzień pada więc tylko stare zdjęcie Borka z poprzednią jego podopieczną Lorą. Czy to wielkie psisko nie wygląda przy niej jak filigranowy psiak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz