W ukochanej mojej książce z czasów dzieciństwa Puc, albo Bursztyn zostaje przez Katarzynę schańbiony kąpielą w mydlinach. Jedynym honorowym wyjściem z tej sytuacji jest w jego opinii wytarzanie się w zgniłej marchewce. Nawet jeśli nie znasz "Puc, Bursztyn i goście", to mając psa na pewno przeżyłeś niezapomniane chwile związane z psim pojęciem czym powinna być kąpiel :)
Mnie na szczęście, na zamkniętym terenie, nie często spotykają jakieś bardziej pachnące niespodzianki, ale jak już to na całego - po włamaniu łosi na teren musiałam wyprać 9 z dwunastu psów w hotelu! Jacky był zbyt dystyngowany na takie pomysły, Owca jest odwoływalna, a Donat, pies myśliwego był skupiony na pracy węchowej, a nie na małych psich przyjemnościach ;) Wszyscy pozostali zaliczyli gruntowne pranie futra.
Z tym, że najfajniejsza jest wtedy, gdy naniesie się już do niej wystarczającą ilość piachu, by woda zgęstniała do konsystencji okładu borowinowego :/ Bruś się tapla, a Gapa się brzydzi.
Niektórym się trochę myli i uważają, że okłady borowinowe robi się z borówek. Tutaj Osman farbuje się na modny wśród starszych pań fiolet.
Kubi, chętnie korzysta z wanny, ale w przeciwieństwie do labersów życzy sobie by woda była czysta. Przecież nie można myć piłeczek w brudnej wodzie!
Wystarczy kocia piłeczka z dzwonkiem w środku i mały zuch nawet nie zauważa kiedy mija 5 minut mydlenia futerka :)Ciut bardziej serio - ph psiej skóry różni się od ludzkiej, nie próbuj więc korzystać z metod Katarzyny. Nasze mydło i inne kosmetyki psu mogą zaszkodzić, a na pewno ich zapach go zniesmaczy, co skończy się poszukiwaniem czegoś co zabije wstrętny odór zielonego jabłuszka.
c.d. nastąpi



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz