wtorek, 19 lutego 2019

Kwestia kleszczy

Wiosna przyszła w drugiej dekadzie lutego, a z wiosną objawiły się żurawie, biedronki, kiełkujące krokusy i kleszcze.

Moim zdaniem w kwestiach kleszczowych jest kilka spraw ogólnych/uniwersalnych i kilka bardzo indywidualnych/ subiektywnych.
Do ogólnych zaliczam to, że przy braku porządnych zim kleszcze są. Jest ich coraz więcej i żerują już właściwie cały rok. Żeby kleszcze się na pewno zakopały to musi być temperatura poniżej -10, przez co najmniej 10 dni i do tego bez słońca i najlepiej bez śniegu, bo spod takiej izolacji to one wyłażą w doskonałych humorach przy pierwszym ciepłym podmuchu.
2017 rok był nasienny u dębów, co spowodowało w 2018 r. "urodzaj myszowatych", który powoduje urodzaj kleszczowy. Czyli w 2019 roku szykuje nam się plaga gorsza niż w poprzednich.

Na tym chyba kończą się "uniwersalia". Teraz zaczynają się "zależy od / zależy czy". Czyli bilans ryzyka.
Zależy gdzie mieszkasz - w mazowieckim psy hurtowo umierają na babeszjozę od ponad dekady, w dolnośląskim w zeszłym roku były dwa pierwsze przypadki tej choroby.
Zależy jak mieszkasz – czy wychodzisz z psem trzy razy dziennie na spacer po osiedlu i czasem wyskoczycie gdzieś bardziej w szuwary i po każdym spacerze wracając możesz psa dokładnie sprawdzić, czy mieszkasz faktycznie wsiowo i pies pół dnia spędza łażąc między domem a ogrodem, będącym w połowie szuwarami.
Zależy jakiego masz psa. Poczynając od ilości i wielkości psów, ilości futra, jego typu i koloru, aż po wiek i charakter. Czyli co innego dla kremowego whippeta wędrującego po osiedlowych alejkach i lubiącego czasem dać w długą na torze, a co innego dla czarnego nowofunlanda czy szarego kaukaza idącego przez krzaczory przebojem lub spędzającego pół życia w szuwarach. Jest jeszcze taka cecha indywidualna, od której zależy czy psa kleszcze lubią czy nie. Jak z ludźmi i komarami. Siedzisz z takim farciarzem przy jednym ognisku i Ciebie już żywcem zjadły, a on dwa razy ręką się ogonił i nic.
Last but not least, zależy czy przeżyłeś już babeszjozę własnego psa i/lub boreliozę własną lub członka rodziny. Perspektywa oceny ryzyka różnych preparatów zmienia się dość zasadniczo kiedy patrzysz na ukochanego psa, który już trzeci dzień leje Ci się przez ręce, a wet Ci mówi, że wprawdzie wyłapałeś babeszję wcześnie, ale ta rasa ma skłonność do komplikacji autoimmunologicznych więc wprawdzie babeszji już nie ma, ale za to teraz umiera na anemię...

Podsumowując - mieszkasz na dolnym śląsku i masz w mieście psa rasy gładkowłosej typu biały jack albo dog oraz nigdy w życiu nie znałeś nikogo, kto by chorował na boreliozę, albo psa, który umarł na babeszjozę Twoim wyborem powinien być olejek lawendowy, albo wiara w moc czystka. Jeśli mieszkasz w mazurskich szuwarach z podwórkowym burem, którego skóry nie sięga grzebień o 5 cm zębach i za każdym razem jak jesteś u lokalnego weta to widzisz trzy psy pod kroplówką wybierz raczej którąś z tablet. (BTW różnic w nich wielkich nie ma, właściwości odstraszające symparici to błąd w tabelce popełniony przez jakąś blogerkę i multiplikowany w nieskończoność).

Ja mam dwa psy w tym samym miejscu i warunkach. Młodsza babeszjozę miała raz, jest zdrowa, mocna, kleszcze jej nie lubią, sierść ma długą ale gładką więc biega w obroży foresto, starsza ma podszerstkowy kudeł w ilości hurtowej, 13 lat, nerki zniszczone przez 2 babeszjozy i trzeciej nie przeżyje więc dostaje bravecto w tabletach. Do tego mam 3 koty, u których ryzyko babeszjozy jest bliskie zera więc dostają wymiennie parę różnych spot-onów.

Zanim damy się wpuścić, w którąś z ideologii policzmy ryzyko. W naszych konkretnych warunkach, dla konkretnego zwierzaka. Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma jednej właściwej metody. Opiekuję się kilkoma setkami psów, od ponad dekady, w centrum Mazowsza. Nie znam psa, któremu bravecto zrobiłoby większą krzywdę niż lekkie rozwolnienie przez jeden dzień (a bardzo pilnuję robienia badań kontrolnych przed i po podaniu). Znam jednego, który reagował na nie nasileniem napadów padaczkowych. Ale na spot-on Vectra 3D też tak zareagował. To ciężka artyleria, gdy inne metody zawodzą. Foresto na jedne psy działa świetnie, na inne średnio, a jeszcze inne uczula do krwawych wysięków włącznie. Spot-ony na jedne psy działają wystarczająco, a inne mimo ich aplikacji potrafią wrócić ze spaceru obwieszone kleszczami jak indyk w koralach. Są rejony, gdzie fipronil wystarcza, a są takie, gdzie każdy właściciel ogródka sypie zawierającą go trutkę na mrówki, zieleń miejska pryska nim każdą kałużę w celu pozbycia się komarów, a kleszcze mają go w poważaniu. Czyli nie dajmy się zwariować, tylko zabezpieczmy psa najlepiej jak się da w danych warunkach. Spokojnej wiosny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz